24 sierpnia 2010

Karnawał #13 - Gra-i-fika

Co mi się zdaje, że z pełnoprawną, treściwą notką nie zdążę na aktualną edycję karnawału, więc dla podtrzymania uwagi podzielę się kilkoma szkicami mojego autorstwa. W celu uzyskania lepszej jakości ilustracji, polecam ciągnąć za linki pod nimi. Dla zainteresowanych - więcej dobroci na misiolak.deviantart.com.


Prosze Państwa! Oto Magdar - postać stworzona do IRCowej kampanii fantasty prowadzonej przez Borysa. Na dobrą sprawę gotowy NPC do wykorzystania - brać i używać!



Mąż zeń był postawny, choć przeciętnego wzrostu, to nieprzeciętnie w barach rosły. W postawie jego znać było wigor i dumę - nie tą próżną pysznej szlachcie należną, lecz dumę człeka świadomego własnej wartości.

Dłonie jego naznaczyło piętno ciężkiej roboty -- szorstkie, mocne, nawykłe do dzierżenia młota. Prawe ramię aż do piersi pokrywał tatuaż niezwykłej faktury, mamiący oko bogactwem barw i kształtów. Figurę jego wieńczyła czaszka łysa, gładko wygolona z obliczem młodym a ogorzałym. Prawe oko barwy wilczej sierści uważnie na świat spoglądało. Lewe zaś ślepie czarną przepaską miał przesłonięte, co na myśl przywodziło okrutne boje, które stoczyć był musiał. Człek to honorny, uczciwy a prawdomówny do bólu. Oszustwa nie znosił, kłamstwem się brzydził, w pogardzie miał ludzi bez krztyny godności. Dobro i sławę rodu na uwadze mając starannie działania swe rozważał. Gdy zaś do czynów przychodziło, zawzięty i nieustępliwy bywał na wzór osła. Tak prostolinijna natura jego była.

Krzepa jego, hart ciała i przymioty ducha mocą młota i ognia wykute zostały. W kuźni pod czujnym okiem ojca nabierał wprawy w rzemiośle, obracając czerwony metal w narzędzia życia i śmierci. Nie zapomniał go też ojciec przyuczyć do roboty mieczem i tarczą. Świat wszak i dla kowali nie miał litości, a Magdar zasmakował w tej robocie równie mocno co w młocie.

Odziany w skóry na wzór barbarzyński jawił się jako woj dziki -- i takim w rzeczy samej był. Miecz jego dziwny, toporny w kształcie o ostrzu szerokim, ciężki i nieporęczny nieraz srogo doświadczał wrogów. Tarcza zaś i kolcza zbroja w wiernej asyście w boju od ran go chroniły. Koń jego jabłkowitej maści do rączych nie należał, za to przodował w sile i wytrzymałości.

Ród Mortimerowy na dalekiej północy ma swą siedzibę pośród śnieżnych szczytów. Z dziada-pradziada szlachetną sztuką obróbki metalu się trudnią, w pocie i znoju wykuwają swój los. W mowie prawy, w rzemiośle zręczny, w czynie uparty, w mieczu straszny - takim był Magdar, syn Magna, syna Malaka z rodu Mortimera.
 
Tak spodobał mi się kształt lewego oka, że ostatecznie zrezygnowałem z dorysowania opaski.


Kolejnym bohaterem, którego próbowałem sportretować, był Aoitori z klanu Os - oczywiście do Legendy Pięciu Kręgów. Starałem się naśladować styl japońskich drzeworytów, a w efekcie otrzymałem samuraja z elfimi uszami.

W zasadzie na powyższych dwóch dżentelmenach skończyła się moja kariera ilustratora bohaterów. Coraz częściej spod mojego ołówka zaczęły wychodzić ilustracje do kłębiących się w głowie pomysłów. Jednym z nich był Cthulhu Ancient, inspirowana Iliadą, karcianą Troją i Cthulhu Dark Ages konwersja Mitów w czasy starożytne, gdzie wysmarowani oliwą greccy herosi toczyli boje z hydrami i innym prastarym (acz wówczas ciut młodszym) tałatajstwem, dając początek bluźnierczym księgom i mrocznym legendom. Poniżej - półboski heros i Lovecraftowska harpia.

Innym projektem było stworzenie swoistego bestiarisza, przeglądu co ciekawszych fantastycznych, mitologiczny i kryptozoologicznych stworów. Oprócz harpii czy merfolka znalazły się tam miedzy innymi syrenka, Lew Syjon i... Pan Ropuch.

Przez pewien czas miałem też zajawkę na survival horror, naturalnie z masą pulpowego wygrzewu na nieumarłym mięsie. W zasadzie jedynym owocem owego zapału okazała się być baba-drwal. Pierwotnie miała wejść w skład pogromców żywych trupów, ale myślę, że sama równie dobrze daje radę.

Ponieważ podstawą ilustracji fantasy są chainmail bikini chicks, nie mogę siać zgorszenia wśród prawdziwych geeków i nie zadowolić ich podobnym rarytasem. Z bliżej nieokreślonych powodów odrzuciłem ciężkie zbroje i kolczugi, zadowalając się skórzanymi wdziankami. Poniższa wojowniczka powstała dzień przed konwentem Awangarda 2006, gdy w mojej głowie zrodziła się niecna myśl - And who's watching your back? Oczarowany stylem Jeffa Laubensteina (ikony Earthdawna) zarzuciłem bohaterkę masą barokowych detali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz