| Pan Diabeł |
Toteż nie przeraziłem się zbytnio, gdy wyszła na jaw tożsamość napastnika w przechowalni, w której Ignacy i ja szukaliśmy naszego ekwipunku. Wśród przewracających się jak syriańskie domino regałów wywiązała się zupełnie niepotrzebna walka. Pan Diabeł trzasnął mnie i oplątał biczem, a ośmiornica dała mackę i przepadła. Żalu do głowonoga bynajmniej nie miałem, tym bardziej, że zaraz potem mogłem sobie swobodnie z Panem Diabłem pogwarzyć. Nie chciał mnie puścić, ale krzywdy też nie robił. Pokazał mi swój worek. Zaproponował, abym wskoczył do środka. Nie ma sprawy. Nazywam się Trybson, nie boję się niczego.
