19 stycznia 2014

Souk #2

Pan Diabeł
Nazywam się Trybson. Nie boję się dobra, ale z nim walczę. Nie jestem jedyny na linii frontu, choć wielu idzie na łatwiznę. Na przykład mój towarzysz i dobry kumpel, Ignacy: On walczy z dobrem czyniąc zło. A ja po prostu walczę z dobrem, nieźle. Dobro jest dla mnie żywiołem, z którym codziennie zderzam się z rozmysłem w pełnym rynsztunku bojowym.

Toteż nie przeraziłem się zbytnio, gdy wyszła na jaw tożsamość napastnika w przechowalni, w której Ignacy i ja szukaliśmy naszego ekwipunku. Wśród przewracających się jak syriańskie domino regałów wywiązała się zupełnie niepotrzebna walka. Pan Diabeł trzasnął mnie i oplątał biczem, a ośmiornica dała mackę i przepadła. Żalu do głowonoga bynajmniej nie miałem, tym bardziej, że zaraz potem mogłem sobie swobodnie z Panem Diabłem pogwarzyć. Nie chciał mnie puścić, ale krzywdy też nie robił. Pokazał mi swój worek. Zaproponował, abym wskoczył do środka. Nie ma sprawy. Nazywam się Trybson, nie boję się niczego.

Worek prowadził do Piekła. Pan Diabeł oprowadził mnie po lokalach pokazując różne ciekawe zakątki. Jako że wcześniejsze bitki na New Newgate kapkę mnie wyczerpały, poprosiłem gospodarza o time-out. Przysiedliśmy przy stoliczku, sukkuby przyniosły gorące napoje i słodycze. Gwarzyliśmy sobie w najlepsze dalej... i nagle pojawił się Bishop. Trudno nie lubić chłopa, ale jego dobroduszna naiwność kiedyś zgubi całą naszą trójkę. Wyobraził sobie, że w Piekle – w Piekle! – może mi coś grozić i przybył z misją ratunkową. Ech. Ale skoro fatygował się taki kawał, nie wypadało go teraz spławić. Umówiłem się z Panem Diabłem na ponowne spotkanie i razem z Bishopem wróciliśmy na Souk.

Miedziana Ambasada - (tymczasowa) siedziba sił piekielnych

Nie dane nam było odpocząć. Przy Bazarze trwała właśnie ruchawka. Jakiś kretyn podpalił magazyn i biegał dookoła pogorzeliska ostrzeliwując się z blastera. Milicjanci zainteresowali się nami podejrzewając współudział, zatem szybko opuściliśmy okolicę, cały czas rozglądając się za Ignacym. Poszliśmy na cmentarz, gdzie pod kamiennym posągiem anioła rewolucjoniści wyznaczyli nam punkt kontaktowy. Ośmiornica o nim wiedziała, więc istniała szansa, że tam go spotkamy. Co prawda mogliśmy udać się wpierw do naszego hostelu, ale udzieliło mi się niepotrzebne kombinatorstwo Bishopa.

Ignacego przy aniele nie było. Poznaliśmy za to mieszkającego wśród zrujnowanych nagrobków niepełnosprawnego ghula-biedaka. Ghul-biedak o żadnych rewolucjonistach nigdy nie słyszał. Gdy Bishop zabawiał go dalej dobroduszną rozmową, ja odkryłem, że kamienny posąg porusza się, gdy nikt nie patrzy. Co więcej, wydaje się skradać w naszą stronę. Zaintrygowany, poszedłem zbadać sprawę z bliska. We trójkę zagraliśmy z posągiem w raz-dwa-trzy-Baba-Jaga-patrzy, co skończyło się na zniknięciu Bishopa i ghula-biedaka. Nagle przybył Ignacy. Nasza trójka była nareszcie w komplecie z wyjątkiem androida, którego uprowadził anioł. Wzruszywszy ramionami oraz mackami i my daliśmy się porwać posągowi.

Anioł z Cmentarza

Świat, do którego trafiliśmy, bardzo przypominał Souk, ale różnił się odeń wieloma szczegółami. Był, jakby to powiedzieć, weselszy, chociaż mam nadzieję, że nie lepszy. Ghul-biedak poleciał najprawdpodobniej do jeszcze innego wymiaru, bo nie było go nigdzie w pobliżu. Tymczasem ja, Ignacy i Bishop poszliśmy na rekonesans. Szybko ustaliliśmy, że przenieśliśmy się do odległej o kilkaset lat przeszłości. Chciałem prosić o azyl w Ambasadzie Piekła, lecz nagle na Bazarze jakiś świnks skonfiskował nam część ekwipunku. Postanowiliśmy się odkuć. Poszliśmy do banku z tradycjami i założyliśmy długoterminową lokatę. Gdy wrócimy do teraźniejszości, procent składany uczyni z nas bogaczy! W każdym razie mnie uczyni, bo Bishop i Ignacy ociągali się z wpłatą. Roboty i głowonogi są z natury dość skąpe.

Szukając sposobu na powrót do naszych czasów zawitaliśmy do na pozór opuszczonego domostwa położonego nieopodal Bazaru. Ośmiornica i android weszli ostrożnie od frontu, a ja znacznie głośniej od kuchni. Nie odczuwałem palącej potrzeby przetrząsania wszystkich pięter; postanowiłem raczej zabrać się za realizację planu, który zakiełkował w Trybsonowej głowie jakiś czas temu. Czekając na tamtych przystąpiłem do wycinania piłą lodówki ze ściany.

Typowe opuszczone domostwo

Komentarz
Za wiele komentarza nie będzie. Oto przykładowa Zagrywka dla ośmiomackowego Mutanta oraz potwór grasujący po jednym z cmentarzy Souku.

Mutant Feast
When you nibbled on corpses and other strange stuff, roll+CON:
10+ you feel strange, but stronger, get 1 Unstable Mutation hold or 2 Bolster holds;
7-9 as above, but choose a side effect:
- poisoned - d6 damage
- you are Sick
- can’t restore HP on next Camp
- someone saw your feast, you will be punished
- that’s funny - lose one Move until Camp

Weeping Angel
Solitary, Magical, Intelligent, Terrifying, Quantum Locked
Claws (d8+2 damage, 4 piercing), 10 HP, 5 armor
"Don't blink!"
Instinct: to feast on time energy of possible lifes
- move a victim back through time with a touch
- move incredibly fast, when no one is looking
- turn into a stone statue, when someone is looking



Grafiki:
World of Warcraft
Fallen London
Doctor Who
dan-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz