30 kwietnia 2013

Karnawał #42 - Nie chcem, ale muszem


Naczytałem się w 42. edycji karnawału o strasznych sesjach i wydaje mi się, że także moje doświadczenia wpisują się w pewien niepokojąco znajomy kanon kanon. Część szczegółów zatarła się w miłosiernej pamięci, zatem było to mniej więcej tak:

Pewnego dnia MG stworzył System, jakiego świat jeszcze nie widział - łatwy, a rozbudowany, szybki, a szczegółowy, wspierający narrację i symulację; po prostu najlepszy. MG długo roztaczał przed graczami wspaniałe wizje podkreślające przewagi Systemu nad marnymi mechanikami znanymi z kart podręczników.

Niestety gracze nie znali jeszcze Systemu. Wszelkie próby zwięzłego wytłumaczenia spaliły na panewce - co było jedyną wadą Systemu (chociaż po namyśle - to mogła być przede wszystkim wada graczy). W każdym razie według zapewnień twórcy wszystko stać się miało jasne w czasie gry.

Oczywiście tak uniwersalny i wypasiony system potrafił udźwignąć każdą liczbę graczy kreujących dowolne postaci w każdej możliwej konfiguracji oraz którykolwiek świat. Czymże zatem dla Systemu była garstka siedmiu graczy? Czymże była bogata gama postaci: bogów, wampirów i czego dusza gracza tylko zapragnęła? Zgromadzeni przy stole gracze spoglądali na siebie niepewnie. 

MG tylko pobłażliwie się uśmiechnął zbywając lęki graczy. By dowieść potęgi Systemu sam zmierzył się z tworzeniem postaci (siedmiu na jednej kartce!); mruczał przy tym starożytne formuły kreacji - "To tu damy tak i będzie git" - i potrząsał sumiennie kościami.

Później nastąpiła Sesja...

Powyższe zdjęcie może, aczkolwiek nie musi, prezentować organizm odpowiadający za wydarzenia pojawiające się na sesji. 

Szczerze mówić nie pamiętam, o czym była przygoda. Pamiętam, że próbowałem uciec. Grzecznie podziękować za grę i zająć się czymś innym. Nie dało się - były zapewnienia, że będzie super. Nie było. Zaszyłem się z książką w kącie, odcinając się od branych z sufit wydarzeń i tajemnych testów MG - tajemnych, bo nikt nie znał mechaniki, więc MG sam rzucał i rozstrzygał. Tłumaczenia, że od sesji oczekujemy czegoś innego niespecjalnie pomagały. "Zabawę" przerwało dopiero wymykanie się do sąsiedniego pokoju na planszówki. Być może nie dojrzeliśmy do Systemu.

Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wyciągnąłem wnioski z tej przygody i staram się wdrażać je na swoim erpegowym poletku:

1) Staram się mieć do siebie jako prowadzącego dużo dystansu. Nie zakładam, że jestem nie omylny, a moje sesje są najlepsze pod słońcem. Staram się słuchać graczy i uwzględniać ich sugestie. Jeżeli nie jesteśmy w stanie znaleźć satysfakcjonującego kompromisu, nie ma sensu brać się za grę.

2) Nie zaganiam nikogo na sesje. Sam nie lubię być zmuszany do czegoś, co w założeniu powinno być rozrywką nie wymagającą żadnego bata. Dlatego nikogo nie zatrzymuję na siłę. Jeżeli ktoś nie chce grać, to nie gra. Po prostu. 


2 komentarze:

  1. Zgadzam się w całej rozciaglosci z wnioskami. Zaryzykuje ze większość z nas spotkała się z Systemem i Autorem.

    OdpowiedzUsuń